Poniżej prezentujemy fragmenty książki „O księgarzach, którzy przeminęli”, autorstwa Stefana Dippela. W książce autor przybliża postać Stanisława Dippela, swego starszego brata, zasłużonego działacza spółdzielczego. Poniżej prezentujemy dwa fragmenty i jeden cały rozdział poświęcony życiu wielkiego spółdzielcy. Przedruk za zgodą rodziny autora i bohatera niniejszych fragmentów. Serdecznie dziękujemy rodzinie za zgodę na przedruk i polecamy całość lektury tego niezwykłego dzieła.
Z dziecinnych wspomnień o mim rodzeństwie utkwiły mi w pamięci przygody starszego ode mnie o 10 lat brata Stanisława z czasów strajku szkolnego oraz związane z tym rewizje żandarmów rosyjskich w naszym mieszkaniu.
Wobec tego, że w tamtych latach w Sosnowcu nie było jeszcze polskiej szkoły średniej, Stanisław chodził do rosyjskiej szkoły realnej. W 1905 r. brał udział w strajku szkolnym, za co został wydalony z państwowej szkoły rosyjskiej z tzw. „wilczym biletem”. Po kilku latach ukończył prywatną szkołę handlową w Będzinie. Jednak w okresie postrajkowym mieszkanie nasze było pod nadzorem policji i podlegało kilkakrotnym rewizjom, a brat zmuszony był przez pewien czas do ukrywania się.
Jedna z takich rewizji odbyła się w dość niezwykłych okolicznościach. Było to chyba w 1907 r. Ojciec poważnie zachorował na oczy i wyjechał z matką do Krakowa na badanie u prof. Wiecherkiewicza. Stanisława oczywiście w domu nie było, pozostało nas tylko troje młodszego rodzeństwa: Helena, Henryk i ja oraz służąca. Kiedy w godzinach wieczornych wkroczyło kilku żandarmów, rodzinę reprezentowała najstarsza siostra Helena, mająca około 12 lat.
Komisarz patrolu, po stwierdzeniu, że rodziców nie ma w domu, kazał zapalić lampę wiszącą w pokoju stołowym (mieliśmy jeszcze światło naftowe) i rozsiadł się przy dużym stole na środku pokoju, bardzo niezadowolony z nieobecności rodziców i Stanisława. Następnie kazał żandarmom przeprowadzić szczegółową rewizję w całym mieszkaniu, przetrząsając wszystkie szafy i łóżka. Wszelkie podejrzane materiały mieli przynosić na stół do rewizji swego szefa. Cała nasza trójka, trochę wystraszona, stała w kącie, a najwięcej wykłócała się z nimi służąca, z pretensją, że będzie musiała wszystko po nich sprzątać. W pewnym momencie zobaczyli nad biurkiem ojca portret Kościuszki w czamarze. Pokazują komisarzowi, a na to służąca: „to przecież wujek naszego pana”. Komisarz machnął ręką.
Po paru godzinach, nie znalazłszy nic obciążającego i po zabraniu paru drobiazgów, opuścili mieszkanie, pozostawiając nas na pobojowisku.
Następnego dnia, dowiedziawszy się o rewizji, pokazał się Stach. Zaraz po wejściu pyta, gdzie szukali i czy dużo zabrali. Usłyszawszy, że bardzo niewiele, podchodzi do stołu w jadalnym, nachyla się i w miejscu, gdzie siedział komisarz wyciąga wielką szufladę pełną kompromitujących papierów. Oczywiście dużo było z tego powodu radości. W przyszłości brat jednak był bardziej ostrożny i nie przechowywał w domu takich materiałów. Wkrótce potem wyjechał na studia do Krakowa na Uniwersytet Jagielloński, gdzie studiował filozofię i psychologię, a w 1911 r. ukończył Kurs Spółdzielczy dla studentów UJ.
(…)
W domu przy rodzicach pozostało więc tylko dwóch braci – Henryk i ja (po zamążpójściu siostry Heleny w 1916 r. – przypis muz.). Wobec wyjątkowo ciężkich warunków materialnych rodzice nie mogli pozwolić sobie na zaangażowanie pracownika, toteż wszystkie wolne chwile od zajęć szkolnych spędzaliśmy w księgarni, która była czynna od godziny 9 do 19. Jednak i ta sytuacja nie trwała zbyt długo, ponieważ brat Henryk, należąc do tajnej Polskiej Organizacji Wojskowej, coraz więcej czasu spędzał poza domem. Wreszcie na początku 1917 r., obawiając się aresztowania, zmuszony był przenieść się do Łodzi, gdzie zamieszkał razem z bratem Stanisławem, a ja pozostałem sam z rodzicami, dzieląc swój czas na zajęcia w szkole i księgarni.
(…)
5. STANISŁAW DIPPEL – WYCHOWAWCA KSIĘGARZY SPÓŁDZIELCZYCH
Najstarszy mój brat Stanisław, urodzony w 1980 r., pracował w spółdzielczości od 1912 r. W ciągu wielu lat zajmował różne stanowiska, współpracując ze znanymi działaczami spółdzielczymi, jak Romuald Mielczarski, Stanisław Wojciechowski, Stanisław Thugutt, Marian Rapacki, Józef Jasiński i inni.
W 1935 r. powołany został na członka zarządu „Społem”, kierując jednocześnie Wydziałem Lustracyjnym i Społeczno-Wychowawczym Związku Spółdzielni Spożywców „Społem”. Był członkiem Komisji Naukowej Spółdzielczego Instytutu Naukowego, członkiem władz Towarzystwa Kooperatystów i Średniej Szkoły Spółdzielczej oraz innych organizacji społecznych. Opiekował się również spółdzielczością księgarsko-papierniczą.
W czasie wojny z ramienia „Społem”, jako dyrektor Wydziału Lustracyjnego, prowadził – według słów Józefa Jasińskiego – przez pięć lat okupacji rozgrywkę z Niemcami o utrzymanie samodzielności ruchu spółdzielczości spożywców i o jego kierunek. Umożliwił również wielu osobom ze świata nauki, literatom oraz dziennikarzom zatrudnienie w spółdzielczości, zabezpieczając ich w ten sposób przed szykanami władz okupacyjnych. Oto kilka znanych mi nazwisk: Maria Dąbrowska, Izabela Lutosławska-Wolikowska, Henryk Kołodziejski, Teofil Pszczółkowski, Edward Osóbka-Morawski, Jan Wiktor, Jerzy Zaruba, Edmund Osmańczyk i wielu, wielu innych.
Opierając się głównie na źródłowych materiałach Józefa Jasińskiego pt. Z dziejów polskiej spółdzielczości spożywców podczas drugiej wojny światowej oraz wspomnień innych spółdzielców, pragnę pokrótce omówić ostatnie lata działalności mego brata Stanisława, dotyczące zarówno spółdzielczości ogólnej, jak również organizacji księgarstwa spółdzielczego.
Mimo decyzji władz niemieckich o przeniesieniu Zarządu „Społem” do Krakowa, część biur Związku pozostała jednak nadal w Warszawie. Z zarządu pozostali Marian Rapacki, Stanisław Dippel, Józef Jasiński, zatrzymano też agendy Wydziału Lustracyjnego i Społeczno-Wychowawczego. W Krakowie urzędował z ramienia Wydziału B. Zawadzki, natomiast Stanisław Dippel dzielił swój czas między Krakowem i Warszawą.
Często jednak wytwarzały się sytuacje napięte. Komisarzem Rady Spółdzielczej był Platenik, który starał się wykazać swoim przełożonym odpowiednimi wynikami. W połowie 1942 r. Platenik wezwał do siebie Stanisława Dippela i B. Zawadzkiego, aby zlecić im przygotowanie listy „ochotników” na wyjazd do Niemiec na roboty, po kilka osób z każdej placówki „Społem”. Gdy termin złożenia listy upłynął, obaj panowie zostali wezwani na rozmowę, która według relacji H. Sikorskiego, lustratora i pracownika sekretariatu Wydziału Lustracyjnego, miała przebieg następujący: Platenik pyta: „Gdzie są ochotnicy i ilu?” Dippel odpowiada z całym spokojem „Jest dwóch ochotników”, a Platenik z pasją: „Kto?” Wówczas Dippel: „Ja i dyrektor Zawadzki”. Na taką odpowiedź Platenik dostał szoku, który go w pierwszej chwili zadławił. Po opanowaniu się zagroził: „Panie Dippel, pan też może się znaleźć w Oświęcimiu”. Na to Dippel odpowiedział „Wiem o tym”. Tak ten dramatyczny incydent się zakończył. Obaj rozmówcy Platenika byli gotowi na poniesienie wszelkich konsekwencji. Na szczęście jednak do tego nie doszło i nie powrócono już więcej do sprawy wysyłania „ochotników” ze „Społem” do Rzeszy.
W IV tomie Wspomnień działaczy spółdzielczych Józef Dominko pisze „Stanisław Dippel był niezwykle odważnym realizatorem koncepcji Mariana Rapackiego w okresie okupacji. To on umiał doprowadzić do tego, że komisarze często byli powolnym narzędziem w rękach kierownictwa „Społem”. To Stanisław Dippel, który utrzymywał przed wojną kontakt ze Związkiem Polaków w Niemczech i z Polakami w Związku Zachodnim, zgromadził w Wydziale Lustracyjnym i innych wydziałach „Społem” najlepszych działaczy z tych organizacji (Edmunda Osmańczyka, Kazimierza Pietrzaka, Mariana Wojnowskiego i innych). Potrafił publicznie zgromić zebranych na odprawie pracowników terenowych za to, że przez powstanie z miejsc zamierzali żegnać wychodzącego z sali komisarza. W swoim mieszkaniu organizował polityczne zebrania informacyjna dla swoich najbliższych współpracowników z udziałem przedstawiciela Delegatury Rządu. Wreszcie to Stanisław Dippel przez sieć oddanych mu ludzi wykupywał z gestapo za spółdzielcze pieniądze ofiary okrucieństw hitlerowskich (m.in. Leona Marszałka).
Działalność księgarstwa spółdzielczego w okresie okupacji omawiam na podstawie książki Stanisława Malawskiego Księgarstwo konspiracyjne.
Mimo wielkich trudności, rewizji i aresztowań spółdzielnie księgarskie przetrwały cały okres okupacji. Według podanego przez Malawskiego wykazu spółdzielni księgarsko-papierniczych działających w okresie okupacji było 53, z czego 36 z konieczności maskujących się pod firmą Spółdzielcza Składnica Materiałów Piśmiennych. Jednak 17 używało wyraźnie nawy księgarskiej, wśród nich: Księgarnia Spółdzielcza – Kielce, Spółdzielnia Nauczycielska „Szkolnica” – Kraków, Księgarnia Spółdzielcza „Czytelnik” – Kraków, Księgarnia Spółdzielcza – Lublin, Spółdzielnia „Księgarnia Łowicka” – Łowicz, Księgarnia Spółdzielcza „Pomoc Szkolna” – Rawa Mazowiecka, Księgarnia Spółdzielcza „Ognisko” – Sandomierz, Nauczycielska Spółdzielnia Księgarska – Skierniewice, Spółdzielnia Księgarska „Libra Nova” – Warszawa, Warszawska Spółdzielnia Księgarska – Warszawa, Spółdzielczy Instytut Wydawniczy – Warszawa.
Przez cały okres okupacji odbywało się również systematyczne szkolenie pracowników spółdzielni księgarsko-papierniczych. Pod kierownictwem Stanisława Godeckiego, byłego wizytatora Ministerstwa Oświaty zatrudnionego w „Społem”, zorganizowano Spółdzielczy Kurs Korespondencyjny dla pracowników Spółdzielni Księgarskich i Składnic Materiałów Piśmiennych. Autorami pierwszych skryptów byli między innymi Karol Haubold, Henryk Kołodziejski, Stanisław Malawski, Ksawery Świerkowski.
Oprócz szkolenia korespondencyjnego organizowano również dwutygodniowe kursy dla kierowników handlowych spółdzielni księgarsko-papierniczych. W 1944 r., dla ustalenia wytycznych rozwoju księgarstwa spółdzielczego, odbyły się ogólnopolskie narady gospodarcze spółdzielni księgarsko-papierniczych. 12 maja 1944 r. w siedzibie „Społem” w Warszawie naradę gospodarczą poprzedziła konferencja działaczy spółdzielczych, poświęcona opracowaniu dla niej tez programowych i porządku obrad. W konferencji tej wzięli udział: Józef Jasiński, Stanisław Dippel, Bolesław Zawadzki (członkowie Zarządu Związku „Społem”), Stanisław Godecki, Jan Żerkowski, Józef Dominko, Karol Haubold, Stanisław Malawski (przedstawiciele „Społem”) oraz Mikołaj Libner, Piotr Podurgiel, Franciszek Osica, Jan Topiński, Antoni Maksymiuk (przedstawiciele spółdzielni księgarskich).
Stanisław Dippel wygłosił na tej konferencji w imieniu dyrekcji „Społem” referat na temat roli i znaczenia spółdzielni księgarskich, ich organizacji i zakresu działania, stwierdzając, że propagowanie dóbr kulturalnych będzie niewątpliwie zadaniem naczelnym tego typu spółdzielni, już obecnie nazywanej potocznie spółdzielnią księgarsko-papierniczą. Jedna z tez brzmiała: „Głównym przedmiotem działalności spółdzielni powinno być rozpowszechnianie książki”. Materiały piśmienne należało traktować jako dział pomocniczy, który w warunkach normalnych nie może w żadnym wypadku dominować w działalności spółdzielni.
W czerwcu przystąpiono do dalszych przygotowań organizacji księgarstwa spółdzielczego. Wkrótce jednak nadszedł dzień 1 sierpnia 1944 r. i tragiczne wydarzenia powstania warszawskiego. Gmach „Społem” znalazł się w zasięgu obstrzału z ul. Puławskiej oraz ufortyfikowanych pułków w domu Wedla i przy Dworkowej. 4 sierpnia Niemcy i „własowcy” podpalili gmach „Społem”, który zaczął płonąć od piwnic, gdzie znajdowało się archiwum główne oraz składy książek i druków Działu Wydawnictw.
16 września 1944 r. na ul. Puławskiej zginął od bomby lotniczej Marian Rapacki, prezes zarządu „Społem”, a kilka dni później, 24 września, na ul. Odyńca – również od bomby – poległ drugi członek zarządu Stanisław Dippel.
12 kwietnia 1945 r. odbył się pogrzeb na Powązkach, gdzie we wspólnym grobie złożono zwłoki Mariana Rapackiego, Stanisława Dippla, S. Prokulskiego i Klemensa Kakietka. Na płycie marmurowej umieszczono napis: Poległym i zmarłym spółdzielcom „Społem”, a pod nazwiskiem Stanisława Dippla: „Wychowawca pracowników spółdzielczych”.
Edmund Osmańczyk w swej książce Był rok 1945 wspomina, jak spotkał się z przedstawicielami spółdzielczości w Gdyni na ostatnim przedwojennym zjeździe „Społem”.
Był wówczas członkiem delegacji Związku Spółdzielni Polskich w Niemczech. Wieczorem, kiedy zorganizowano wyjazd w morze, prezes „Społem” prof. Marian Rapacki i dyrektorzy Stanisław Dippel i Józef Jasiński poprosili delegację, której przewodniczył prezes Związku Spółdzielni Polskich w Niemczech Stefan Szczepaniak i kierownik naczelny Związku Polaków w Niemczech Jan Kaczmarek, aby udała się na pokład kapitański. Tam odbyła się konspiracyjna rozmowa, daleka od optymizmu, o zbliżającej się nieuchronnie wojnie, rozmowa zakończona uroczystym zapewnieniem ze strony prezesa „Społem”, iż w wypadku wojny i jej zmiennych koeli Polacy z Rzeszy, uciekający przed gestapo czy dezerterujący z Wehrmachtu, będą mogli z pełnym zaufaniem kierować się do społemowskich placówek. Nikt z obecnych nie przypuszczał wtedy, jak bardzo ta pomoc okaże się zbawienna.
Następnie Osmańczyk pisze, że w 1945 r. będąc w Krakowie pojechał do biur „Społem”, gdzie serdecznie podziękował prezesowi Józefowi Jasińskiemu oraz dyrektorom Bohdanowi Binderowi, Julianowi Bugajskiemu i Józefowi Domince za okazaną pomoc. Zastał tam również Jadwigę Dipplową, wdowę po Stanisławie. „Przyjaźni i odwadze poległych i tych z kierownictwa « Społem», co przeżyli, zawdzięczam bardzo wiele. Tak jak przyrzekli w Gdyni, tak też dopomagali całą wojnę wielu członkom Związku Spółdzielni Polskich w Niemczech, ukrywającym się na terenie GG. Wielu z nas dzięki «Społem » przetrwało najgorsze wojenne lata. Teraz ściskając dłonie kilku mężczyzn i całując ręce ubranej czarno kobiecie, której udział w konspiracji podziwiałem z największym szacunkiem całą wojnę, zamykam najniebezpieczniejszy rozdział mego życia, zdumiony, że więcej nie można powiedzieć, uczynić, jak podziękować, uścisnąć dłoń i zachować w pamięci do końca życia serdeczną myśl o ludziach Społem…”